Jura czyli rowerem przez kredową krainę.

Jura czyli rowerem przez kredową krainę.


Kolejny majowy weekend i kolejna szansa, by całą naszą rodzinką ruszyć, tym razem  na nie za długą, bo czterodniową wyprawę rowerową. Planujemy  odkrywać  uroki Jury Krakowsko – Częstochowskiej. Swoją podróż zaczynamy z miejscowości  Św. Anna, kierując się lokalną drogą w kierunku wsi, o sympatycznej nazwie Garnek.



 Niewielki ruch samochodów, okalające drogę lasy i przyjemne słoneczko optymistycznie nastrajają do jazdy. W Garnku ma na nas czekać zwiedzanie młyna z początku XX wieku.  Okazuje się on być mało ciekawą atrakcją... ot po prostu zwykła drewniana szopa. Zamiast zwiedzania nad odnogą Warty konsumujemy nasze pierwsze wyprawowe śniadanko.




W drodze do Mstowa zatrzymujemy się we wsi .... gdzie na lokalnym placu zabaw nasze pociechy zamieniają rowery na drewniany pociąg.  Dostrzegamy interesujący stary budynek.



Znajduje się w nim szkoła podstawowa i przedszkole……. .A obok szkoły nasz wzrok przykuwają nietypowe, blaszane trybuny, ustawione wzdłuż boiska.


Opuszczamy sympatyczny ... i zmierzamy do Mstowa, miejscowości o ponad 800-letniej tradycji.




Atrakcją drogi jest widok na spokojny nurt  rzeki Warta, który doprowadza nas do miasta. Kierując się w stronę rynku mijamy  stare drewniane domy z końca XIX wieku.




Sam rynek również otaczają XIX i XX wieczne domy. Słabą stroną Mstowa jest gastronomia. Jedynym miejscem, gdzie możemy zjeść obiad jest niewielki wyszynk z typowymi dla takich miejsc atrakcjami w postaci podchmielonych krzykliwych, prawdopodobnie stałych jego bywalców. Na szczęście jedzenie jest smaczne, a samo miejsce nabiera uroku, gdy  w pewnym momencie widzimy ogromną ulewę za oknem. Posileni opuszczamy Mstów

cdn

.




k




.




.
.








































.
,


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz