Jura 2003


Dołączona grafika

Początkowy charakter wyprawy miał być zupełnie inny. Głównym celem było dotarcie do Kotliny Nysy Kłodzkie a trasa Warszawa-Częstochowa miałem pokonać w ramach rozgrzewki aby gdzieś za Częstochową spotkać się z Wojtkiem z Łodzi. Cóż życie jest nieprzewidywalne i okazało się, że była to klasyczna majówka jak co roku spędzona na samotnej tułaczce po pięknych i dzikich okolicach Polski.

Dołączona grafika

Dzień 1.

Pobudka skoro świt, szybkie i obfite śniadanko, całus dla żony i dzieciaków (jeszcze śpią) i mozolne znoszenie z 4 piętra roweru i całego dobytku.
Następnie kilkanaście km moją codzienną trasą do pracy i odbijam w kierunku Powsina. Następnie Czersk i uciążliwa ruchliwa droga na Kozienice. Tempo miałem szybkie ale pozycja mi jakoś nie odpowiada wiec co kilkanaście km przystawałem i zmieniałem ustawienia siodła. Wreszcie pod Warką robię dłuższy postój i znajduje optymalną pozycję. Od tej pory jedzie się znacznie lepiej a i droga znacznie się poprawia tzn ruch jest mniejszy a krajobrazy ciekawsze.

Dołączona grafika

Dalej podróżowałem wzdłuż Pilicy i gdy minąłem Białobrzegi odczułem pełny komfort psychiczny jaki daje poruszanie się po mało ruchliwych drogach lokalnych.

Dołączona grafika

Te okolice znam ale tylko i wyłącznie zza okien samochodu więc jestem zszokowany jak przy obleśnej głównej drodze mogą być piękne i ciche malownicze drogi lokalne. Mam w sakwie Pascala wiec trasę tak dobieram aby zobaczyć jak najwięcej „atrakcji”. I tak odkrywam, ze przewodnik jest niekompletny gdyż nic nie wspomina o kameralnej zabudowie Nowego Miasta nad Pilicą. Co więcej tuz za miastem widzę wspaniałe podmokłe tereny otoczone rzadkim laskiem. Widok cudowny!

Dołączona grafika

Nad Pilicą dostrzegłem taki oto zatopiony las.

Dołączona grafika

Natknąłem się także na kilka pałacyków...

Dołączona grafika

... i dworków.

Dołączona grafika

Dojeżdżam do Spały.

Dołączona grafika

Pierwszy nocleg. Brak dokładnej mapy zmusił mnie do spania w środku lasu zamiast nad rzeką.

Statystyka dnia:
Dystans: 143,90 km.
Czas jazdy: 8,22 h.
Prędkość średnia: 17,2 km/h

Dołączona grafika

Dzień 2.

Dzisiaj skoro świt czeka mnie w Tomaszowie Mazowieckim oglądanie źródełek wspominanych w przewodniku Pascala. Jadę wiec trasą chociaż droga prowadzi już w mieście a ruch i stan nawierzchni nie jest najlepszy. Po źródełku nie spodziewam się niczego rewelacyjnego aż tu nagle… po środku niewielkiego lasku widzę małe jeziorko z krystalicznie czysta woda.

Dołączona grafika

Wspaniały widok! Dzięki, dla takiego widoku warto było trochę czasu pomęczyć się wśród spalin.

Dołączona grafika

Ale Tomaszów jeszcze jednym widokiem mnie zaskoczył. Na wyjeździe z Tomaszowa poruszałem się po terenach przemysłowych czyli z jednej strony tory kolejowe a z drugiej strony fabryka pustaków czy też innej galanterii dla budownictwa, jednym słowem tereny księżycowe aż w pewnym momencie natrafiam na oazę lasu i pośród niego jezioro. Czegoś takiego nigdy nie spodziewałbym się w takim miejscu. Takie są właśnie zalety podróżowania na rowerze po drogach lokalnych.

Dołączona grafika

Kolejna atrakcja z przewodnika to atrakcja architektoniczna położona w Wolborzu. Aby tam dotrzeć musiałem pokonać gierkówkę. Na szczęście trwał na niej remont więc światła i zwężenia dużo w tym dopomogły.

Dołączona grafika

Wolbórz.

Dołączona grafika

Było gorąco wiec wykorzystywałem każdą okazję na chwilę ochłody.

Dołączona grafika

Skrót lasem w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego.


Dołączona grafika

Sulejów.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Podróżując lokalną drogą wyjechałem na łąkę - pastwisko.

Dołączona grafika

Nocleg nad Pilicą. Aby tu dotrzeć musiałem przejść przez kilka rowów więc wizyta nieproszonych gości była mało prawdopodobna.

Dołączona grafika

Statystyka dnia:
Dystans: 109,70 km
Czas jazdy: 6,24 h
Prędkość średnia: 17,1 km/h

Dzień 3

Dołączona grafika

Ten dzień wspominam najgorzej albowiem niemalże od samego rana padało i było chłodno a w dodatku teren przez który przejeżdżałem w ogóle nie obfitował w żadne przewodnikowe atrakcje.

Dołączona grafika

Także był to smętny dzień ale nie nudny. Odkryłem Przedborski Park Krajobrazowy .
W okolicach Włoszczowej natrafiłem na szlak rowerowy więc dla urozmaicenia zdecydowałem się nim pojechać. Początkowo szlak prowadził po równiutkim asfalcie przez sam środek starego lasu.

Dołączona grafika

Jednak po kilku km ta sielanka się skończyła bo z niewiadomych dla mnie powodów szlak także się skończył. Jechałem teraz po piaszczystej drodze, która była coraz węższa i węższa aż wreszcie zanikła.

Dołączona grafika

I znowu zabłądziłem. Jadę piaszczysto-kamienistą drogą poprzez zabite dechami wsie. Jednak po chwili wyjeżdżam na asfalt i na czują obieram właściwą drogę. Z powrotem jestem na głównej drodze. Dojeżdżam do miasteczka
Wieczorem natknąłem się na potężną ulewę i zmokłem do suchej nitki. Rozbijałem się nieopodal miasteczka Mstów ( nad Wartą). W nocy deszcz ustał i pojawił się silny wiatr. Lokalizacja namiotu sprawiła, że o poranku był absolutnie suchy podobnie jak ubranko rozwieszone pomiędzy drzewami.

Dołączona grafika

Statystyka dnia:
Dystans: 92,5 km
Czas jazdy: 6,30 h
Prędkość średnia: 14,3 km/h

Dzień 4.

Tradycyjna pobudka o 6:00, śniadanko na gorąco, rytuał pakowania i 8:00 jestem w drodze. Pokazują się pierwsze wapienie i ...

Dołączona grafika

...zaczynają się już większe pagórki.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Zbliżam się do Olsztyna koło Częstochowy ( na zdjęciu w oddali charakterystyczna wieża klasztoru).

Dołączona grafika

Pierwsze spojrzenie na zamek w Olsztynie. Jeszcze przez teleobiektyw.

Dołączona grafika

A teraz już z bliska.

Dołączona grafika

Bika musiałem zostawić na parkingu.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Po zwiedzeniu zamku wjeżdżam na szlak rowerowy i doznaję szoku: tylu rowerzystów się w tych okolicach się nie spodziewałem. Czuje się świetnie chociaż wśród nich jestem jedynym sakwiarzem.

Dołączona grafika

Napotykam się także na grupkę motorowych wędrowców. Ponownie spotkaliśmy się pod sklepem.

...zamek Ostrężnik.

Dołączona grafika

W Jurze jest wiele źródeł i strumyków.

Dołączona grafika

Zamek Mirów.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Zamek Bobolice.

Dołączona grafika

Wapienne ostańce.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Jura Krakowsko-Częstochowska jest piękna, teren jest wspaniały do uprawiana wycieczek na rowerach górskich ale od sakwiarza wymaga niesamowitego przygotowania kondycyjnego.

Zamek Żdów.

Dołączona grafika

Dołączona grafika

Wieczorem byłem w środku centrum turystycznego. Odjechałem boczną droga niespełna kilka km. Od razu zapanowała cisza i spokój. Znalazłem także ciche miejsce na nocleg nad strumieniem, rzeki Białka. Rozbijam więc namiot, szybka kąpiel w lodowatej wodzie i już zaszywam się w ciepły śpiwór Alpinusa.

Dołączona grafika

Statystyka dnia:
Dystans: 86,90 km.
Czas jazdy: 6,04 h.
Prędkość średnia: 14,3 km/h


Dzień 5.

Chwila oddechu od pagórków Jury. Panorama na Zamek Morsko.

Dołączona grafika 
.
.
.
.
.
.
Zamek Smoleń.

.
.
.
.
.
.
.
.

Raz w górę a raz ... w dół. W końcu należy mi się chwila wytchnienia.

.
Mapa szlaku rowerowego? Szkoda, że na trasie nie ma więcej takowych oznakowań.

.

Ogrodzieniec

.
Tego dnia żegnam się już z Jura i jej ostatnia atrakcja: wspaniałego wielkiego zamku w Ogrodzieńcu.

.
.
Alpinistyczna skałka w Ogrodzieńcu.

.
,
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

 Mój szlak prowadzi teraz w kierunku Ojcowskiego Parku Narodowego. Szlak ten chociaż nadal wiedzie po pagórkach lecz znacznie mniejszych to jest o tyle uciążliwy, że jadę w 30 st upale
Jednak jadę na okrągło czyli przez Olkusz. Parę kilometrów przed Olkuszem zaliczam jeszcze jedne ruiny zamku Bydlin. Następnie robię zapasy wody, zakupy i szukam miejsca noclegowego. Znajduję je tuż przed Olkuszem. Tu rozbijam się na nocleg. 

.

Statystyka dnia: 
Dystans: 79,20 km 
Czas jazdy: 5,25 h 
Prędkość średnia: 14,6 km/h

Dzień 6 

Miejsce było malownicze i sądząc po ilościach śmieci i ognisk nader często odwiedzane. Lecz ja jak zwykle zaszyłem się z dala od drogi. Jak się później okazało okupiłem je kleszczem. Było to tym bardziej niebezpieczne, ze byłem nie zaszczepiony. Kleszcza odkryłem dopiero podczas wieczornej kąpieli już w domu gdyż ten dzień był ostatnim dniem moje wyprawy.

Zamek Rabsztyn

.

Po drodze do Krakowa zwiedziłem jeszcze Ojcowski Park Narodowy.

.

Zamek w Ojcowie

.
.
.
.
.
Było to kolejne ustronne miejsce, które jest idealne do zwiedzania z pozycji rowerowego siodełka

.
.

Brama Krakowska


 Jednak ta sielanka została brutalnie zakończona poprzez moją wspinaczkę na główną drogę krajową Kraków-Olkusz. Szczęście, ze ona prowadzi przez długi czas w dół wiec przy prędkościach oscylujących w okolicach 45 km/h mogłem jak najmniej czasu spędzić w tej jakże niemiłej atmosferze. W czasie tego zjazdu zostałem brutalnie doprowadzony do rzeczywistości przez kierowcę ZTM, który wyjeżdżając z podporządkowanej usilnie mi wpajał jego zasady ruchu drogowego: silniejszy ma zawsze pierwszeństwo. Kolejne jakże mile spotkanie z polska cywilizacją to dworzec główny w Krakowie, gdzie w podziemiach nie można jeździć na rowerze wiec musiałem mozolnie taszczyć swoja dobytek po pochylni. Dostanie się na peron również nie było sprawa prosta albowiem nie prowadzi tam żadna pochylnia, schody nie maja najazdow a winda jest zdecydowanie za krotka dla roweru.
Jednak przyjemnych wrażeń z tej wyprawy miałem wystarczająco dużo wiec ze spokojem wsiadłem do pociągu powrotnego do Warszawy.



Statystyka dnia:
Dystans: 90,2 km
Czas jazdy: 5,37 h
Prędkość średnia: 16,0 km/h



Pozostała część wyprawy 

https://picasaweb.google.com/101188059922695488423/Jura2003?noredirect=1#

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz