Łukiem Karpat, Ukraina 2015

 

 

  Wstęp

W początkach lipca na kilku portalach rowerowych umieściłem taki anons.

W pierwszej połowie sierpnia 2015 jadę na Ukrainę aby kontynuować tour Łukiem Karpat. Mam zamiar od Przemyśla poruszać się po ukraińskich bezdrożach zaliczając jak najwięcej połonin.
Przede mną takie połoniny jak Połonina Równa, Połonina Krasna oraz chyba najsłynniejsza Połonina Borżawa.

 Zjazd w doliny byłby w celu zwiedzenia zabytkowych nieruchomości, uzupełnienia suchego prowiantu i posilenia się w jakiejś lokalnej knajpce. Tempa ani dystansów dziennych nie podaję gdyż zapewne będzie to wyprawa rowerowo-piesza... z bardzo długimi i ciężkimi podejściami.  Z tego też względu ciężko mi jest określić punkt docelowy.
Dojazd do Przemyśla pociągiem i powrót z terenu Ukrainy do Polski także pociągiem.
Noclegi tylko i wyłącznie pod namiotem, w malowniczych miejscach, w miejscach gdzie nas noc zastanie lub w miejscu gdzie zabraknie nam sił,  chyba że warunki pogodowe zmuszą do szukania twardego zadaszenia.
Wszelkie koszty jakie trzeba wyłożyć na wyprawę, bilety, jedzenie etc, będą wynikać od preferencji użytkowników wyprawy. Szukam mieszanego towarzystwa, któremu nie straszne jest takie włóczęgostwo.
A oto jak taka wyprawa wyglądałaby na przykładzie Łuku Karpat odbytej na terenie Słowacji.

http://podlaskisprint.blogspot.com/p/ukiem-karpat-2014.html

 Oddźwięk był mizerny chociaż kilka osób było już w pobliżu owych miejsc niemniej nikt nie zdecydował się mi towarzyszyć. Dlaczego? nie wiem. Być może wojenna sytuacja w tym kraju działała na nich zbyt asekuracyjnie a może nikt po prostu nie czuł się na siłach by z rowerem i majdanem eksplorować nie najniższe pagórki.
Dlatego chcąc nie chcąc udałem się na wyprawę sam.

 Dzień 1

Trasa... Przemyśl - Medyka - nocleg nad rzeką

Dojazd nocnym pociągiem do Przemyśla to tradycyjna droga przez mękę serwowana, nam rowerzystom, przez kolejne zarządy PKP. Tym razem oprócz znacznego obłożenia i braku miejsc w przedziałach doszedł również brak wagonu z miejscem do przewozu roweru. Rower musiałem trzymać w pionie ze zdjętym kołem. Całość była wciśnięta między boczną poręcz a rozsuwane drzwi wagonu.
Ponad 12 h kimałem na podłodze przed kiblem. Jedynym pozytywem był fakt, że przez moje miejsce nikt nie wysiadał a gdy zaczęły mnie irytować  permanentne wędrówki do klopa to, by mieć chwilę spokoju, po chamsku je zamknąłem od zewnątrz.
Przemyśl mnie powitał słoneczną pogodą i tłumem samochodów na niewielkim przydworcowym placyku...jakże temu miastu daleko jeszcze do zachodnioeuropejskich standardów komunikacyjnych...
W barze mlecznym zjadłem koszmarnie drogi i niesmaczny obiad i udałem się na wschód ku granicy z Ukrainą. Trasa do Medyki prowadziła po płaskich gładkich asfaltach więc nie nastręczała najmniejszych trudności. Trudnością a zarazem wielkim wyzwaniem było wyjechanie z  samego Przemyśla po beznadziejnie zaprojektowanych drogach dla rowerów. Po raz kolejny mogłem się przekonać, że inżynieria rowerowa to dla wielu mądrych głów temat ten jest zbyt wielkim wyzwaniem i na potęgę tworzą babole typu ... braku ciągłości drogi dla rowerów, nieustanna zmiana stron drogi oraz zbyt wysokie krawężniki czy zbyt duże wyłukowania dla samochodów w miejscu gdzie są przejazdy rowerowe.
Zanim dostrzegam pierwsze budynki straży granicznej przejeżdżam obok długiej kolejki samochodów osobowych, które wyraźnie widać, że szykują się na wielogodzinne oczekiwanie.
Jestem kierowany przez jednego z Ukraińców na piesze przejście graniczne, które pokonuje bez najmniejszego oczekiwania w kolejce i bez żadnego pytania czy przeszukania bagaży.
Jestem na Ukrainie. Od razu udaję asfaltową drogą się ostro w dół by po chwili zatrzymać się przed pierwszym drogowskazem, który kierował mnie do odległej miejscowości. Od razu wjeżdżam w krainę dróg szutrowych a może raczej dróg piaszczysto-kamiennych, które prowadziły przez rozległe pola zachwaszczonych nieużytków. Od razu moje morale spadło. Nie przejmowałem się tym bo chciałem poznać Ukrainę zarówno z tych piękniejszych jak i gorszej strony.
Dojechałem do pierwszej miejscowości i tu natknąłem się na pierwsze typowe symbole... pomnik czerwonoarmistów ...


...oraz ... przydomowe studnie...


Niezwłocznie skorzystałem z okazji i napełniłem bidon wodą bo ów dzień po raz kolejny zapowiadał temperatury powyżej 35 st C.

Kolejną oznaką typowości ukraińskiej wsi był lokalne sklepiki...



... oraz pojazdy.


Poruszam się przez tereny lekko pagórkowate więc poza upałem i terenową nawierzchnią nie ma żadnych problemów.


O dziwo mogę liczyć także na nawigację w postaci bardzo rzadkich znaków pionowych.


Dojeżdżam do wsi ...Drozdowiczi.


Gaszę pragnienie ciepłym piwem zakupionym w lokalnym sklepiku. Tak na prawdę w takich sklepikach nie można liczyć na nic więcej chyba, że ktoś jest łasuchem to mógłby pływać w ogromie ciastek i słodkości.



























Dzień 2

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



Trasa...  nocleg na połoninie

Dzień 3

Trasa...  nocleg na koło przełęczy Użockiej










































Dzień 4

 

 

 

 





 



 


 


 



 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



 





















Trasa...Butla-  Nocleg na połoninie pod Pikujem

Dzień 5

Trasa...  Nocleg nad rzeczką







































Dzień 6

Trasa...








Dzień 7

 

 

 

 

Trasa...











3 komentarze:

  1. Szkoda że nie wiedziałem o tej wyprawie. Zamierzam tam również pojechać. Oby tylko czas i zdrowie pozwoliły.
    Pozdrawiam,
    Zbig ( rowerzysta z pociągu Działdowo-Wawa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      Nic straconego. Ukraina jest tak wielka, że można jeżdzić tam w nieskończoność. Za rok, albo za kilka lat ponownie udam się do tego kraju. Tym razem skupię się na samym Zakarpaciu i kilku połoninach. Na pewno udam się na Połoninę Równą. Więcej szczegółów chwilowo nie podam.

      Usuń
    2. Jak bedziesz sie gdzies wybieral to dajznac. Marcin Łomzik

      Usuń