Kotlina Kłodzka, maj 2006
Już podczas wysiadania z pociągu zawarłem znajomość z parą z Bydgoszczy. Przybyli tutaj aby wystartować
w kolejnej edycji Bike Maratonu. Spoglądam na mapkę i wspólnie udajemy
się od ich kwatery w Szczawnie Zdroju. Od razu mamy na dzień dobry długi
stromy podjazd. Tu niemiła niespodzianka: moja przerzutka tylna chodzi z wielkim trudem i ledwo co zmieniam biegi. Pech czy niedopatrzenie? Niedopatrzenie bo nie zrobiłem przed wyprawą szczegółowego przeglądu. Ale, nic to...jedziemy.
Małe pytanko do tubylca i ... mamy skrót zakończony zakazem wjazdu!
Ignorujemy go i zjeżdżamy pod prąd przez wspaniały park. Trochę kluczymy
i rozstajemy się przed ich kwaterą. Od teraz jadę sam. Mogę się skupić
na otoczeniu i samej jeździe. Szczawno pomijam chociaż wpadł mi w oko
ładny deptak. Jadę dalej. Najbliższym celem jest zamek-pałac w
Książu. Droga prowadzi 2-pasmową obwodnicą Wałbrzycha ale jest jakoś
dziwnie pusta. Może wszyscy mieszkańcy są w kościele? Docieram pod
zamek. Przywitał mnie duży, wiekowy i zadbany ogród pałacowy.
Zamek Książ
Opuszczam pałac i udaję się do Świdnicy. Zamierzam tam dotrzec oznakowanym Szlakiem Legionistów.
Prowadzi on cały czas przez las i zagajniki w Książańskim Parku Krajobrazowym.
Szlak Legionistów jest szlakiem pieszym ale i na rowerze dało radę jechać, jednak obładowanym trekingiem było dość męczące. Może kiedyś tu wrócę na fullu...?
Odpoczynek w Książańskim Parku Krajobrazowym.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rezerwat_przyrody_Jeziorko_Daisy
Gdy po pewnym czasie
wyjeżdżam na asfalt daję mocno na pedały i w mgnieniu oka docieram do
Świdnicy. Tu szok...! Na jezdni są wymalowane pasy dla rowerów. Ciekawe
dlaczego w tak małym mieście można bylo zrealizować potrzebę bezpiecznego poruszania się na rowerze a w Warszawie nie?
Po Świdnicy odbywam rajd po zabytkach...
... starym mieście i rynku. Jest ładnie...
U podnóża tamy. Do tego momentu wzdłuż rzeki Bystrzycy był ruch rowerzystów niczym na trasie do Powsina.
Wzgórze Wilków czyli kwatera Hitlera położona na wysokości 655 m n.p.m.
Wzgórze Wilków. Tym razem znajduje się w tajnej fabryce rakiet V2. Ściany i sufit miały po 2 m grubości.
Na rowerowym szlaku. Czy aby na pewno przeznaczony dla sakwiarzy?
Szlak stawał się nieprzejezdny, słońce zaczynało zachodzić...czas się z niego ewakuować i poszukać noclegu.
Droga na skróty.
Dalej droga poprowadziła na pastwisko. Po sforsowaniu płotu zjechałem do obejścia z wielkim psem. Na szczęście babuszka go przytrzymała
i przez ganek wydostałem się na drogę publiczną. Nie miałem pojęcia
gdzie się znajduję a głupio się było pytać. Pojechałem w dół. Dopiero na
skrzyżowaniu odnalazłem się.
Statystyka dnia: dystans 73,3
km; czas jazdy 6 h; prędkość średnia 12,2 km/h; prędkość max 52,2 km/h;
temp min 17,6 stC; temp max 32,9 stC; nocleg na wysokości 538 m n.p.m.;
awarie: regulacja linki tylnej przerzutki, obcieranie tarczy hamulcowej
Pierwszy nocleg na skraju wiejskiego boiska a dokładniej czymś co kiedyś było boiskiem.
Pobódka o szóstej na nawet
wcześniej czyli przed budzikiem. W nocy było zaledwie 13,4 st C więc
ciężko było wyjść ze śpiwora. Natura jednak zwyciężyła. Śniadanko i rytuał pakowania, podczas którego musiałem walczyć z licznymi ślimakami bezkorupowymi.
W nocy trochę się zregenerowałem ale co z tego skoro od razu z rana musiałem się wspiąć na 650 m n.p.m.
Droga, zresztą główna i jedyna
w tej wsi, była coraz węższa, tak wąska, że dla mnie jest zagadką jak
mijają się na niej samochody osobowe a co dopiero dostawcze.
Góry Sowie.
Ta droga zimą jest zamknięta dla ruchu samochodowego gdyż jest tak stroma, ze tylko ratrak mógłby się nią poruszać a ponadto przecinała wyciąg i trasę narciarską.
Od Rzeczki aż po Nową Rudę miałem z górki. Zjazd dał chwilę wytchnienia ale pozbawił wielu zdjęć...po prostu żal było się zatrzymywać.
Nieczynny most kolejowy.
Przed muzeum podziemnej kopalni węgla kamiennego w Nowej Rudzie.
Urocza przewodniczka.
Pierwszy widok na Góry Stołowe.
Panorama Gór Stołowych. Parę minut temu mój licznik wskazywał 42,5 st C więc z wielkim niepokojem zbliżałem się do nich.
Podjazd w Górach Stołowych. Okazał się dość łagodny chociaż kręty co akurat mi w ogóle nie przeszkadzało.
Góry Stołowe...robi się coraz ciekawiej.
Góry Stołowe, grzyby - ostańce.
Na trasie maratonu MTB, Polanica Zdrój.
Polanica Zdrój. W tym miasteczku ulokowano start-metę wyścigu i dlatego cały deptak był usiany barierkami, balonami, kablami i innym wyposażeniem medialnym.
Nocleg nr 2 nad Nysą Kłodzką.
Statystyka dnia:
dystans 71 km; czas jazdy 5,11 h; prędkość średnia 13,7 km/h; prędkość
max 57,2 km/h; Temp max 41,6 stC; temp min 13,4 stC; nocleg na wysokości
265 m n.p.m.
Nysa Kłodzka.
Kłodzko, maj 2006
Kotlina Kłodzka 2006
Czechy. Nocleg na polanie. Wieczorem, w trakcie rozbijania sploszyłem jelenia. Ponownie jego głos słyszałem o świcie.
Czechy, maj 2006. Zamek w Jaworniku.
I znowu w Polsce. Kolejne "obowiązko
we" miasto na PTTK-owski
ej trasie Dookoła Polski.
Zamek Biskupi w Otmuchowie
.
.
Na rynku w Otmuchowie
. Wczesnym niedzielny
m rankiem było bardzo odludnie.
Do Otmuchowa docieram w miarę pustą aczkolwiek bardzo szybką drogą główną. Czułem się jak na autostradz
ie.
Zalew Otmuchowsk
i.
.
Nysa. Tym lokalnym skrótem docieram do centrum miasta.
.
Nysa
.
Elektrowni
a wodna na Nysie Kłodzkiej w Nysie.
Po wyjeżdzie z Nysy kolejny rzut okiem na Jezioro Głębinowsk
ie.
Kolejne "obowiązko
we" miasto na PTTK -owskiej trasie Dookoła Polski.
Ciekawe budownictw
o w Kopernikac
h.
Pomiedzy wszystkimi domami występował
a taka oto przerwa...
bez okien, bez tynku, z wielkim syfem...fu
j!
Panorama gór czyli ... Śnieżnicki
ego Parku Krajobrazo
wego.
Pożegnanie z Kotliną Kłodzką i nieuchronn
y powrót do domu.
.
.
Mapa wyprawy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz